Nie odłączeni od nurtu



W Galerii Sztuki Socato we Wrocławiu mogliśmy zobaczyć wyjątkową wystawę zatytułowaną Unplugged. To prezentacja grupy artystów związanych z pracownią prof. Stanisława Kortyki oraz zaproszonych gości. W obiegowej opinii to malarstwo smutne, mało kolorowe, na którym niewiele się dzieje. Staranne. Nieprzystające do polskiego gustu i oczekiwań. Utrudniające interpretację. Niemedialne. Zaprzeczył temu jednak wernisaż, który zgromadził duże grono fanów malarstwa najwyższej próby. Było wiosennie, tłoczno, słychać było liczne komentarze świadczące o docenieniu sztuki w duchu "unplugged".

Tytuł wystawy sugeruje odłączenie - od prądu, głównego nurtu, off line. Czy poza siecią istnieje świat? W jaki sposób go percypujemy? Gdzie się znajdujemy, kiedy jesteśmy unplugged? Mimo, że strach przed niezałapaniem się, przed utratą informacji, odcięciem - jest jednym z największych lęków współczesności - unplugged kojarzy nam się z ulgą, spokojem, czymś kameralnym, bardziej intymnym, bliskim skórze – może prawdziwszym? Czymś elitarnym, co przedstawia nową wartość, jak „najmniejsze koncerty świata”, wieczór na gołej ziemi z gołą głową i boso. To pełniejsza komunikacja, bliższy kontakt na linii nadawca-odbiorca. Sugestia, że malarstwo jest ciepłym, wilgotnym medium (w odróżnieniu od nowych technologii). Obrazy pokazane przez Socato mają w sobie ten strumień ciepła, działają kojąco. Jest w nich rodzaj trudnej równowagi, buddyjskiego zawieszenia broni. Na obrazach Karoliny Jaklewicz formy odpychają się i przyciągają, są w stanie kruchej równowagi, balansu, który utrzymuje jakaś (nad)naturalna siła. Namagnesowane figury zawieszone w odległościach wytwarzają napięcie, które nie jest elektryczne (uplugged) – wynika raczej ze stosunku figur objawiających idealne proporcje. Jak ciała niebieskie na mapie nieba – księżyce, zjawiska i przedmioty, które zintegrowaliśmy jako „świat”. Rozpoznajemy więc te figury jako archetypowe. 

Inaczej o doskonałości mówi Daniel Krysta - używa do tego figury koła, które konkretyzuje jako metalowe fragmenty mechanizmów, abstrakcyjne detale, jakie wypadły ze snu o erze posttechnologicznej. Postindustrialne śmietnisko: w tym kontekście pojęcie unplugged mówi o rozczarowaniu współczesnością jako futurystycznym marzeniu o świecie bez czasu i śmierci. 

 Rafał Borcz odłącza się w sposób najbardziej dosłowny – poprzez pejzaż, ostentacyjnie analogowy, nie-miejski, zredukowany do kilku detali, elementów takich jak drzewo, słońce, rzeka. Nadmiar impulsów atakujących wielkomiejskiego flaneura zostaje rozproszony w ścianie tiulu, mgle, mniej lub bardziej nasyconej bieli. To świat organiczny, ale odległy, surrealistyczny przez odrealnienie, wyabstrahowanie detali. Baśń, waldenowski sen o lesie bez cywilizacji i związanych z nią zagrożeń. Zaskakujące w tym kontekście są prace Michała Misiaka – psychodeliczne mandale, pulsujące membrany, radiowe fale w układach i jaskrawych, przemysłowych kolorach – kapitalnie kontrują narrację o bieli, wyciszeniu, dojrzałej doskonałości. Unplugged staje się tu samo malarstwo, powracające do źródeł, angażujące narzędzia, które bywało – wydawały się już archaiczne. Ten element, umowny wyłom w systemie, paradoksalnie jeszcze mocniej go spaja. 

Na płótnach toczy się mikro życie, życie w domyśle – stłumione, albo dopiero wykluwające się. Dlatego uwagę przykuwa obraz Łukasza Huculaka, na którym artysta umieścił postać – przykucniętą w teatralnej pozie i przebraniu, wykonującą jakiś surrealny ruch. Mężczyzna dotyka końcem wskaźnika astralnego ciała, transparentnej materii. Jakby tresował amorficznego ducha, jakby ten hologram, powidok, wywiązywał się z metalowego prętu. Widz ma wrażenie, że to seans spirytystyczny albo doświadczenie alchemika. Jego treść pozostanie zagadką, wyczerpuje się w intrygującym obrazie. 

W Socato pokazano także prace Wojciecha Lupy, wielkoformatowe abstrakcje, ekrany bieli, zza których przeziera to, co ukryte pod podszewką rzeczywistości potocznej. Opowieść zamykają postindustrialne narracje Joanny Pałys, która dotkliwie pokazuje melancholię wielkomiejskiej architektury. Strzeliste przęsła mostu jako postnowoczesny gotyk - monumentalna historia o tęsknocie za absolutem. I na koniec – kamienny labirynt Stanisława Kortyki: nierzeczywisty, nieruchomy. Kres podróży flauneura eksplorującego metropolię. Zgaszone światło, żadnego ruchu. To ostatnia stacja: unplugged. 




Agnieszka Wolny-Hamkało - niegdyś happenerka, dziś aktywna poetka, pisarka i krytyczka. Zastępca redaktora naczelnego magazynu literackiego "Chimera”. Ostatnio wydała zbiór szkiców poetyckich Inicjał z offu i tomik Borderline. Mieszka we Wrocławiu.

Galeria prac


Powrót