Czerwona poprzeczka

Czerwona poprzeczka to gest, który Krzysztof M. Bednarski wykonał 39 lat temu, podczas egzaminu wstępnego na Wydział Rzeźby warszawskiej ASP. Jedną z prób, którym zostali poddani kandydaci na rzeźbiarzy było ćwiczenie praktyczne. Każdy dostał do ręki kij oraz zadanie "zakomponować go w przestrzeni przy użyciu dostępnych materiałów".

Dwudziestoletni Bednarski-kandydat został zmuszony, by na poczekaniu udowodnić swoją moc przekształcania materii (kija) w sztukę. Poddany egzaminacyjnej procedurze, zmuszony do gry o nieustalonych regułach, postawiony wobec wyboru „wóz albo przewóz” postanowił zagrać va banque. Pomalował swój kij na czerwono, a następnie zaklinował go poprzecznie we framudze drzwi, w której odbywał się egzamin. W ten sposób kij zmienił się w szlaban – czerwoną poprzeczkę. Bednarski umieścił ją nie za nisko – nie dało się przeleźć nad poprzeczką – i nie za wysoko; aby przejeść pod nią, członkowie komisji musieli zginać karki...

Tak się składa, że w miejscu, w którym Bednarski umieścił swoją czerwoną poprzeczkę, znajduje się dziś należąca do ASP galeria Salon Akademii. I w tej właśnie galerii podejmujemy rozważania na temat rzeźby, na wystawie, zatytułowanej, nomen, omen, Czerwona poprzeczka; wszelkie podobieństwo zdarzeń i osób jest w tym wypadku zamierzone i nieprzypadkowe.

Czerwona poprzeczka jest wystawą o rzeźbie. O stanach skupienia materii, o jej plastyczności, fizyczności, o jej modelowaniu i nadawaniu jej formy posiadającej znaczenie. Chciałbym zbadać możliwości rzeźby we współczesnych warunkach. Miejscem prowadzenia tych badań jest Akademia Sztuk Pięknych. Na uczelni rzeźba jest oficjalnie rozpoznawaną dyscypliną artystyczną, i mało tego, jest także faktem administracyjnym! Akademia prowadzi Wydział Rzeźby, kształci rzeźbiarzy, przyznaje formalne dyplomy w tej dziedzinie.
Akademia prowokuje do myślenia w rzeźbie w kategoriach akademickich. Tej prowokacji należy ulec – i to nie tylko ze względu na kontekst, lecz również, a nawet przede wszystkim dlatego, że w perspektywie, której horyzontem jest Czerwona poprzeczka interesuje nas możliwość rzeźby pojętej w tradycyjny, właśnie akademicki sposób. Oczywiście, kiedy mowa o możliwościach, to na pierwszy rzut oka wydają się one nieograniczone. Obszar rzeźby, wraz z całym obszarem sztuki, został w epoce ponowoczesnej rozszerzony do rozmiarów praktycznie nieskończonych. Wszystko może być sztuką. Wszystko może być rzeźbą, a jednak rzadko co nią bywa. Śmierć malarstwa ogłasza często i hałaśliwie, choć malarstwo nie umiera nigdy. Rzeźba tymczasem zanika po cichu, bez akompaniamentów melodramatycznych okrzyków. I nic w tym dziwnego. Przestrzeń, w której rozgrywa się spektakl współczesnej cywilizacji, jest gęsto wypełniona informacjami i obrazami. To truizm, ale tu warto go powtórzyć, dla rzeźby wynikają z niego bowiem poważne konsekwencje. W zwielokrotnionym przez obrazy, utkanym z informacji świecie, samo pojęcie rzeczywistości stało się mocno wątpliwe. Cóż dopiero mówić o tak specjalnych przypadkach rzeczywistości jak rzeźby? O tych szczególnych stanach skupienia materii, których fizyczna obecność i realność są tak intensywne, że aż natrętne? Deficyt rzeźby byłoby więc tak naprawdę tylko symptomem ogólnego niedoboru namacalnej rzeczywistości.
Czy stawką w grze o rzeźbę jest tak naprawdę nasze poczucie rzeczywistości, umacniane dotykalnością materialnego świata? Nie zapędzajmy się za daleko. Poprzestańmy na tym, że „Czerwona poprzeczka” jest wystawą, na której pytamy o możliwość uprawienia rzeźby bez popadania w bezpłodny tradycjonalizm, ale jednocześnie bez opuszczania tradycyjnego, ba, akademickiego obszaru rzeźby wyznaczonego przez takie jakości jak dotykalność, przedmiotowość, materia, jej plastyczność, ciężar, gęstość, objętość – jej rzeczywistość i fizyczna obecność. Figurą tej obecności jest kij w włożony we framugę przejścia między salami galerii przez Krzysztofa Bednarskiego - Czerwona poprzeczka, od której pochodzi tytuł wystawy. Ta forma w przestrzeni, tarasująca przejście, utrudniająca życie, zmuszająca do wykonania skłonu (albo, jednak, do dania susa), tworzy emblematyczną sytuację rzeźbiarską, w której przedmiot nabiera znaczenia, rzeźba staje się kijem włożonym w szprychy rzeczywistości i nie można przejść nad nią (ani pod nią) do porządku dziennego, ponieważ rzeźba fizycznie i naprawdę tu jest.

Galeria prac


Powrót